Tydzień temu, 17 bm. w Morągu obchodzono jubileusz naszego liceum. Myślałem, że się pojawisz? 
Nawet przez kilka minut o Tobie rozmawiałem (dobrze mówiłem, więc uszy Cię nie piekły) z Mirką M., córką 
Twoich sąsiadów z Kolonii Warszawskiej.
Ale najpierw była msza w kościele za nauczycieli, absolwentów i uczniów, potem oficjałka w sali kina Narie 
oraz spotkanie w liceum, gdzie m.in. odsłonięto na I piętrze tablicę poświęconą p. St. Świackiemu, pierwszemu 
dyrektorowi tej szkoły, ufundowaną przez jego uczniów i córkę. W auli podczas spotkania przy kawie, 
herbacie i smakołykach wyświetlono również film o p. Świackim - przed chwilą obejrzałem go spokojnie na 
Facebooku - oto link:
https://www.facebook.com/Morąg-album-o-mieście-i-jego-ludziach-166440960072344/
            Było sporo osób... Ale mojej wychowawczyni - historyczki p. prof. F. tym razem zabrakło, pojawiła się za 
to znana i Tobie p. prof.  "Skrętnica". wieczorem, od 19.30 do 4.00 w sali gimnastycznej LO był bal absolwentów 
pt. "Studniówka bis" (przydatna do tego celu restauracja "Adria" od roku nie istnieje). Balowałem ze wspomnianą
Mirką M. (bez grama "ankoholu", bo musiałem wracać do Olsztyna) - było nad wraz sympatycznie (załączam zdjęcie 
MM i nasze). Piękna kobieta z niej wyrosła :)
Wydano również książeczkę ze "słowem bożym" p. dyrektorki, krótką historią szkoły oraz spisem nazwisk nauczycieli 
i absolwentów. Ma być jeszcze film - niebawem.
            Dwa dni później otrzymałem zdjęcia, na których jestem najczęściej w towarzystwie moich koleżanek i kolegów. 
Pojawiły się także zdjęcia oficjalne - na stronie LO (http://www.zsl-13.pl/2015/10/70-lecie-szkoly-zdjecia/), ukazujące wielu 
- a właściwie wszystkich obecnych. I odnoszę wrażenie, że starszych było więcej niż młodszych, tzn. tych absolwentów z 
ostatnich dekad - dwie, trzy wstecz. Od mojej matury minęło 42,5 roku, a przyjechało nas na jubileusz 11 osób z mojego 
rocznika, większość - sześcioro - z mojej klasy. Ale w sumie ok. 15 osób z mojego licealnego rocznika mieszka w Olsztynie, 
więc często się widujemy - i większość z nich była na obchodach, zatem nie było trudności z rozpoznaniem się. Teraz, w dobie 
Internetu, gdy można wysyłać maile, zdjęcia, rozmawiać przez Skype'a, korzystać Z Facebooka i wystawiać tam najnowsze 
swoje fotki, z rozpoznawalnością łatwiej.
            Z opóźnieniem ma się ukazać pod koniec listopada książka o przedwojennym Morągu - gdy już będzie, dam Ci znać. 
Wydana na obecny jubileusz książeczka zawiera trochę błędów - oraz prośbę o przysyłanie uwag, jeśli ktoś zauważy jakieś błędy. 
Oczywiście - zauważyłem, więc napisałem kilka słów. Najpoważniejszym błędem, moim zdaniem, jest pominięcie w tej książeczce 
nazwiska p. Józefa Łukasiaka, nauczyciela i wicedyrektora LO od 15 września 1950 r., który został zakatowany w budynku 
morąskiego UB w marcu 1951 r. - więcej o sprawie pisałem w "Gazecie Olsztyńskiej" w lutym 1999 roku (załączyłem artykuł). 
Pan Łukasiak uczył od 1 września 1950 matematyki, a 15 września dostał pięciomiesięczny angaż na wicedyrektora 
Państwowej Szkoły Ogólnokształcącej stopnia podstawowego i licealnego w Morągu. Jak wspominała zmarła dwa lata temu 
Maria Wójcicka, która z nim tu pracowała, "był powszechnie lubiany, nie miał z nikim zatargu, zawsze spieszył kolegom z pomocą." 
Gdy w lutym 1999 r. zbierałem 
materiał do artykułu, w morąskim liceum nikt nie wiedział, że pracował tu taki matematyk. W spisach osobowych nie było jego nazwiska – 
i jak widać - do dziś nie ma. W książce "50 lat Liceum Ogólnokształcącego w Morągu" również. Dyrektor Bronisław Krużyk znalazł je 
(w mojej obecności) w protokołach posiedzeń rad pedagogicznych z lat 1950-1952. Przy nazwisku "Łukasiak" była nawet wzmianka, że jest 
wicedyrektorem szkoły. Pan Krużyk odnalazł też dziennik klasy VIII z roku szkolnego 1950/51 z adnotacją, że wychowawcą klasy jest 
Józef Łukasiak - ale tylko do 15 grudnia 1950 roku. Po nim wychowawstwo objęła Janina Tołwińska. Od 1 stycznia 51 był już 
kontraktowym nauczycielem geografii gospodarczej w kl. I Publicznej Średniej Szkoły Zawodowej w Morągu. Jego grób na cmentarzu 
przy ul. Dąbrowskiego  (obok gazowni) jest nadal w opłakanym stanie. Dbają wprawdzie o niego dawne uczennice p. Łukasiaka, 
ale są coraz  starsze i nie mają zdrowia. Może więc zaopiekowałaby się tym grobem licealna młodzież? Swego czasu sugerowałem to
pani dyrektor Jankowskiej-Wydrze, ale jak na razie - cisza...
Artykuł napisałem niejako na zamówienie wnuka p. Łukasiaka - Grzegorza Gaudena, wówczas prezesa spółki wydającej "Rzeczpospolitą" 
i naczelnego tego dziennika, obecnie - dyrektora Instytutu Książki. Obiecał zrobić dziadkowi grobowiec, ale do dziś słowa nie dotrzymał, 
mimo że był tutaj trzy lata temu, widział, rozmawiał z osobami opiekującymi się grobem i dziękował im... To tyle o panu Łukasiaku.
            Inne błędy, jakie wyłapałem, to poprzekręcane nazwiska - m.in. Jaśka Turulskiego, który widnieje jako Turliński - albo najczęściej
błędy literowe (np. Szmajda zamiast Szymajda).
Rozgadałem się, więc już milknę - żeby Cię nie zanudzić :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Tadeusz Prusiński
 

 

 

0