50 lat po……. maturze. Czyli spotkanie maturzystów z roku 1967 klasy XIa morąskiego XIII LO.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Tak to On! On ci to jest! Tak to On, On co tym wszystkim kręci od lat!!!

 

         Bez Jego zaangażowania, forsy, poświęcania swego czasu (nawet kosztem zubożenia rodziny. Tak- tak, a co wy sobie myślicie), nadal bylibyśmy oddzieleni przestrzenią i czasem, i sobie nieznani. Tak to On, facet, który nas, niegdysiejszych uczniów XIa klasy, ponownie zintegrował, ponownie scalił. Grupy społeczne niezintegrowane nie istnieją lub w miarę dezintegracji- karleją i upadają. No tak, to się dzieje z pewnym środkowoeuropejskim państwem, w którym coraz więcej, poszczególne jednostki i grupy, dzieli niż łączy. Dlatego tacy ludzie jak Piter Grygorowicz w normalnych państwach są cenieni i honorowani przez instytucje nadrzędne. Czy instytucje te nie powinny dostrzegać takich działań, jak te robione przez Piotrka? Przepraszam, ale nawet zwróciłem się do jednej z takich instytucji z pytaniem, czy oni nie mogliby dostrzec tego co robi ten facet i jakoś ta robotę uhonorować? Odpowiedź: a kto o to wystąpi, bo jeśli Pan (czyli ja) jako osoba prywatna i znajoma P.G. to nie, bo była by to prywata, czyli działanie nieetyczny. No żesz ukźba, szczęka mi opadła, i machnąłem łapą. By zakończyć to ględzenie powiem: „Piter w tym dziwnym państwie, nikt instytucjonalnie Cię nie doceni, nie uhonoruje, ale my dziewczyny i faceci, z którymi byłeś w jednej klasie, Ciebie cenimy. Bądź też pewny, że Bóg, każdy Bóg jeśli chciałbyś wiedzieć, Ciebie docenia i jeśli takie będzie Twoje życzenie nagrodzi Cię w odpowiednim czasie albo trochę później. Za to że nas scalasz, integrujesz. Za to, że pamiętałeś o 50 rocznicy  naszej matury. Za to, że nie szczędziłeś czasu i forsy na przygotowanie imprezy z tej okazji. Za to, że chciało Ci się nawet napisać coś w rodzaju sprawozdania z przygotowań do  imprezy i z niej samej”.

A oto i to sprawozdanie Obywatela Edwarda vel Piotra Grygorowicz:

 

 

Zacznę od początku kalendarzowego:

Otóż nasza Wspaniała Koleżanka Maria Pięknych Cnót z domu M. Kanadyjka, przyjechała w moje skromne progi, czym sprawiła mi wielką radość, kilka dni przed naszym zjazdem. Była to dla mnie satysfakcja wielka i radość olbrzymia gościć taką fajną dziewczynę. Troszeczkę ją zawinąłem wysyłając na największy w Europie targ szmat wszelkiego rodzaju (Centrum Handlowe Ptaka) a sam miałem cały dzień na rozważania maturalne. Później odbyliśmy małe wycieczki po jej rodzinie, może ostatni raz się z nimi widziała, bo do Zgorzelca to nie zawsze jest po drodze. Zapraszając Ją  na nasz zjazd, podkreśliłem, że moje progi stoją dla Niej otworem i będę do jej dyspozycji, myślałem że Andrzej Ż. też wpadnie, więc razem można by było im pokazać Polskę współczesną, mimo, że jest w ruinie. Andrzejek nie dojechał, a Maria była, więc razem troszeczkę pojeździliśmy. Nie będę złośliwy pisząc, że Maria stwierdziła, że generalnie to tu się żyje tak samo jak w Kanadzie, jeżeli nie lepiej, ale o szczegółach to jak Cię spotkam, bo prędzej, czy później się do Ciebie dobiorę. Dzień wcześniej pojechaliśmy przez Warszawę gdzie odebraliśmy następną Piękną Szkolną Koleżankę Ewę B. (dawną moją szkolną miłość, o czy pamiętam). Bez specjalnego pośpiechu pojechaliśmy w kierunku Warmii i Mazur, a dokładnie Oberlandu. Po powolnej podróży i spokojnych postojach dojechaliśmy do Kretowin, gdzie czekały na nas już gotowe pokoje z przekąską i wszelkimi dobrami. W tym momencie muszę zaznaczyć wielką rolę Naszej drugiej Koleżanki, a jednocześnie członkini Komitetu Samozwańców Basi K. która nas przyjęła wspaniale.

Co było dalej, to po dokładnej analizie Ci wszystko przedstawię listownie, a zdjęcia spróbuję wysłać pocztą, może to przeżyją. Najpierw spróbuję Ci opisać dalsze dni naszej wspólnej uroczystości. Otóż w piątek wcześnie rano, około 8-mej spakowałem obie dziewczyny i wywiozłem je do Morąga, a sam pod pretekstem odwiedzenia swojej mamy (jest u siostry Sabiny) obleciałem rodzinę i przygotowałem imprezę w szkole. Wcześniej z Dyrektor szkoły uzgodniłem telefonicznie, że odbędą się takie uroczystości, i w piątek około 10 odmeldowałem się u Pani Dyrektor która przyjęła mnie bardzo mile. Przekazałem jej jednocześnie po jednym zestawie pytań maturalnych z matematyki i polskiego z matury tegorocznej, oczywiście nie całe, dla każdego z Naszych Wybitnych Maturzystów z imieniem i nazwiskiem. Jednocześnie, by za bardzo ludzi nie stresować, dołączyłem na końcu zestawu odpowiedzi. Z Dyrektor załatwiłem, że wcześniej zwolniona została nasza a-klasa i tam rozłożyłem pamiątkowe koszulki wg, rozmiaru, tzn. te mniejsze na początku, a te większe pod koniec. Prawie punktualnie o 12 zameldowała się większość naszych Gości. Kazałem siadać przy rozmiarach koszulek i 15 minut po 12 weszła do sali Pani Dyrektor z zestawami pytań maturalnych, które po sprawdzeniu obecności rozdała dla każdego. Zostawiła Nas na mniej więcej godzinę z zadaniem rozwiązania pytań maturalnych. Niektórzy, jak Włodziu K. i Ewa B. wzięli się za pracę natychmiast i zdecydowanie. Ktoś po jakimś czasie zauważył, że na końcu są odpowiedzi i zaczęła się zabawa, oczywiście Włodek K. rozwiązał przynajmniej połowę zadań, dalej już mu dziewczyny nie dały. Po godzinie wróciła Pani Dyrektor, kazała sprawdzić swoje prace, podpisać i wziąć na pamiątkę, następnie oprowadziła Nas po szkole i nowych pracowniach, wrażenie robią komputerowe, gdzie jest ze dwadzieścia kilka stanowisk, a pokazała nam tą najmniejszą, bo podobno są jeszcze dwie większe. Mielibyśmy pole do popisu w dzisiejszych czasach. Po zajęciach poszliśmy do kawiarni Parkowa naprzeciw szkoły, a Boguś Sz. z Marysią O. pojechali do Ryśka K. dla którego to była wielka niespodzianka jako, że też dostał zestaw pytań maturalnych razem z pamiątkową koszulką. Był bardzo wzruszony i serdecznie dziękował Wszystkim za pamięć. Następnie po wypiciu kawy i chwili rozmów, zebraliśmy się do Kretowin, gdzie zostaliśmy rozlokowani i zaczęło się przygotowanie do uroczystej kolacji.

Otóż teraz, chcę  dokończyć sprawozdanie z Uroczystości Matury 2017.

Jak wcześniej wspomniałem po dojechaniu do Kretowin wszyscy się zaczęli sposobić do uroczystego wieczoru. Wszystkie dziewczyny zadbały o urodę (a jaką) i kreacje (a jakie), faceci standardowo w garniturach i zaczęły się pląsy i uroczysta kolacja. Takie to schorowane towarzystwo, że balowali prawie do drugiej w nocy  i jeszcze były zajęcia w podgrupach. Dodatkową radością była obecność Bożenki M. która z dużymi problemami zdrowotnymi jednak na imprezę dotarła, za co ma u nas Wielki Medal Zasługi. Następnego dnia był w planach rejs łodzią silnikową po jeziorze Narie, ale deszcz troszeczkę pokrzyżował te plany. Więc przesiedzieliśmy na rozmowach towarzysko-szkolnych do wieczora, a później oczywiście dalszy ciąg imprezy wieczorowej znowu z obecnością Bożenki M. Syn jej się postarał by ją na te nasze spotkania dowieźć. Muszę przyznać, że ze zdrowiem prawie wszystkich jest nie najgorzej, bo ilość butelek wody rozmównej mnie zadziwiła. Dodatkową atrakcją było wesele kogoś z rodziny Basi K. więc było ciekawe urozmaicenie.

Po kolejnej upojnej nocy towarzystwo zebrało się rano, ok 10 na pożegnalne śniadanie. Po uroczystych uściskach i gorących całusach Towarzystwo powoli się rozjechało. Tyle zostało mi w pamięci z tego spotkania, wszak od wody rozmównej nie stroniłem, by chociaż trochę te rozmowy podtrzymywać. Dodatkowo zdobyłem od Bożenki M. nasz klasowy dziennik z którego zrobiłem trochę zdjęć, ależ są tam różne ciekawe informacje, również Ciebie dotyczące. Jak będę złośliwy to opublikuję je w Internecie, by ludziki wiedziały jaki z Ciebie maturzysta był!!!!!

Więcej grzechów nie pamiętam i za wszystkie serdecznie żałuję nie prosząc o żadne pokuty, ot i tak!!! Myślę, że część materiałów będzie się nadawała do naszej internetowej kroniki nad którą tak pilnie czuwasz i wielka Ci chwała za to.

 

 

Ponieważ sprawozdanie Piotrka było dodatkowo podpisane przez Ewę Bruziewicz i Marylkę Montowską, ;-) więc można je uznać za wiarygodny opis zdarzenia, proszę Wysokiego Sądu. Oprócz powyższego sprawozdawania Piter był łaskaw przysłać kilkaset zdjęć dokumentujących przebieg imprezy. Ponieważ niektóre ze zdjęć dla osób, które nie były obecne na spotkaniu, mogłyby by być niezrozumiałe dlatego przy każdej grupie zdjęć zamieszczam swoje 3 grosze o takich właśnie fotkach. Jak zawsze te 3 grosze należy traktować z przymrużeniem oka i broń boże się obrażać, o co proszę w imieniu Obywatela Edwarda vel Piotra Grygorowicz i swoim.

 

 

 

 

No cóż nasza szkoła i jej okolice pięknieją co widać na tych kilku fotkach. Szkoda tylko, że nikt nie sfotografował, jak rośnie jodła koreańska posadzona chyba z okazji 70- lecia LO.

 

 

 

 

Stało się świecką tradycją, że młodzież obchodząca 50 lecie swojej matury powinna ponownie przystąpić do egzaminu maturalnego. Tak też i było z naszą klasą: Obecna pani Dyrektor LO rozdała każdemu z przybyłych aklasistów kartki z maturalnymi pytaniami  testowymi z języka polskiego i matematyki (bo dziś matura to praktycznie głównie testy). W przeciągu 1,5 godziny lekcyjnej każdy z przystępujących do tej powtarzanej matury miał odpowiedzieć poprawnie co najmniej na 67% pytań. W przeciwnym razie groziło odebraniem świadectwa maturalnego. Niebożęta zobaczyli, że to nie przelewki więc zaczęli zaznaczać odpowiedzi. Ale jak zaznaczyć odpowiedź poprawną? Ustalono, że najlepiej wybrać ją drogą demokratycznego głosowania. Demokracja, przecież to bezbłędny system, i ona się nie myli, zawsze prowadzi poprawną drogą. Jak to się odbywało? Ano jedna osoba przy tablicy odczytywała pytanie i zarządzała głosowanie nad poszczególnymi odpowiedziami. I co powiecie? W ten sposób wszyscy obecni uzyskali 98,3% możliwych punktów z polskiego i 99,2% możliwych punktów z matmy. Dziś już widać, że wynik jest lepszy od wyniku tegorocznych morąskich maturzystów (średnio 84,7%). Morał? Ano, demokracja zawsze daje najlepsze rezultaty! A kto tego nie widzi ten trąba. Amen.

 

 

 

Wiele osób w tzw. międzyczasie zagubiło się w przestrzeni swoich miejsc zamieszkania. Tak też było z Alką Sobolewską (Welc, obecnie), która zaginęła w tym swoim Bydgoszczu, ;-). By Ją przywabić na imprezę, Piotrek wybrał koszulki jubileuszowe pod kolor włosów Alki. I co powiecie, Alka złapała się na ten haczyk i przyjechała (dobra, żartowałem, Alka przyjechała, bo, tak jak większość, odczuwała duchową potrzebę spotkania)!

 

 

 

Piter, pozwól, że Cię zapytam, jako eksperta od spraw damsko-męskich: „To myśmy byli tacy pierdołowaci, czy one takie wybredne, że obecnie napawają oczy i zmysły nie nasze lecz jakichś obcych Heńków, Witków, czy innych Staśków. Obcych, bo każdy przyzna, że oni nie byli przecież w naszej klasie, no nie?”

 

 

 

Płaczmy wszyscy patrząc, jak wiele osób z naszej klasy zachowało się w sposób bandycki, i na imprezę nie przybyło. Mosiek, Mgiełka, Janka, Witek , Szycak, Maniek, i inni- ja wam tego nie wybaczę. A już szczytem bezczelności wykazał się płk Józek Jurewicz, który nie przyjechał, bo twierdzi, że obraziła go Marylka Monowska. Józek, po analizie Twego zachowania postanowiliśmy Cię zdegradować. Marylka M. zatwierdziła to postanowienie, tak więc od dziś jesteś nie jakimś pułkownikiem, czy cholera wie czym, tylko kapelanem polowym w stopniu podszeregowego. Naszą decyzję masz ogłosić na najbliższym apelu porannym przed frontem całej swojej rodziny. Spocznij, możesz płakać. Cholera, obrażalski się znalazł! Przez takiego obrażalskiego Marysia Ołowska nie mogła w tańcu z tobą pokazać jak tańczą mistrzowie.

 

 

 

No napawali się swoją obecnością, jedli, pili i tańczyli, bo innych rzeczy już robić nie mogli. O wspominaniu tamtych szczęsnych czasów nie wspominając. Chyba to wszystko widać na zdjęciach, ale zwróćcie też uwagę na fotki na których Alka Sobolewska ujawnia się jako wynalazca nakładki na zęby. Uniemożliwia ona (ta nakładka) pokąsanie, pogryzienie, czy nawet odgryzienie nosów, uszu, czy innych części anatomicznych w czasie burzliwych relacjach damsko – męskich. Ponieważ faceci nie mieli śmiałości, by wypróbować działanie nakładki, do testu została wybrana Marylka Montowska. Test wypadła pomyślnie, testowany palec Marylki nie tylko nie został odgryziony lecz nawet nie odczuł bólu spowodowanego zębami Alki. Tak więc można powiedzieć, że to dzięki naszej dzielnej Alce S. chirurdzy i chirurdzy plastyczni będą mieli mniej pracy.

 

 

Cholera! byłbym zapomniał: w czasie imprezy, Marysia Ołowska oraz Boguś Szerszenowicz postanowili wpaść w odwiedziny do Ryśka Koniara, bo podobno jest chory. Oczywiście zanieśli Mu tradycyjne pozdrowienia klasowe, tradycyjną koszulkę imprezową oraz tekst testu maturalnego, coby biedaczysko mógł się wykazać wiedzą obecnego maturzysty. No i się wykazał, ale ze zdjęć widzę, że wokół tego chorego biedaka, ;-), kręci się tak dużo ładnych dziewczyn, że sam się zastanawiam, czy nie zachorować. Może wtedy i do mnie przyjdą, :-)…  A co pomarzyć nie wolno?

 

 

 

0