Spotkanie w 2022. Czyli, czemu nas tu tak mało, drodzy bracia i siostry.

         

Modlił żem się codziennie do świętego Naszego Ojca Świętego JP2, coby COVID nie śmiał zabrać nikogo z naszych. I popatrzcie ON wysłuchał moich modlitw, a dodatkowo gratisowo obdarzył mnie Parkinsonem. I jak tu nie wielbić Naszego P9050742.jpgŚwiętego, kiedy dzięki Jego wstawiennictwo COVID nie umniejszył naszej licealnej gromadki?  No ale cholera jasna, czemu mimo JP2 ta nasza gromadka coraz mniejszą gromadką jest? Czemu nas tu tak mało?  Gdzie są ci co ich tu nie ma? Pytam znanego eksperta od spraw zawiłych, pogmatwanych i w ogóle takich od których mózg się zawiesza do stanu stuporu. Pytam się nie kogo innego tylko brata naszego, Edwarda Grygorowicza, nazywanego Piotrem. Co jest Piter, gdzie one som, do cholery, jak ich z nami nie ma?  Gdzie jest Boguś, którego obecność na spotkaniach czyniła je (te spotkania) prawdziwymi ucztami nie tylko duchowymi. Gdzie Szabla co Vikingiem prawdziwem był? A co z mocarzem Mośkiem i Marchiewkiem, gdzie oni? No a Emil, czemu Jego tu nie ma? Nie, nie zapomniałem przecież o Jasiu, Jasio Szulc gdzie on się podziewa? O JezusieMaryjo, a gdzie się podziały dziewczyny nasze: Irka, Krysia, Teresa i kto tam jeszcze?  No Panie Piter gdzie oni som, czemu ich tu z nami nie ma? No powiedzże czemu!

 

 

UWAGA: dalej przytaczam, in extenso, odpowiedź Piotrka. Jednak jest ona tak zatrważająca, żem ja, słuchając jej, dwa razy zemdlał tracąc nieomal przytomność, o świadomości już nie wspominam. Dlatego proszę, by osoby o słabej konstrukcji psychicznej nie czytały dalszej części tego tekstu, bo nie jestem w stanie im zagwarantować, że lektura nie spowoduje u nich trwałego urazu psychicznego.

Odpowiedź:

piter.jpgPiter: Panie Janie (On zawsze tak do mnie) mylisz się Pan mówiąc, że ich tu z nami nie ma. Oni są z nami, naprawdę! Przecież jak twierdził nasz jedyny prawdziwy autorytet i święty w jednym, każda istota żywa, a chyba nie wątpisz, że taką jesteś ty i  też kużden inny człowiek, tak więc taka istota pozbywając się swego futra mięsno-słoninowego umiera, tj traci życie. Ale nie traci istnienia, ona, ta istota, istnieje. Gdzie? Ona istnieje wszędzie. Bo jej już nie obciąża futro, które powodowało przypisanie  takiej ufutrzonej istocie (niektórzy wolą mówić żywej) konkretnego miejsca w przestrzeni. Pozbywając się futra jesteś wszędzie. Tak więc nie mam wątpliwości, że Boguś, Szabla i reszta  tego towarzystwa jest teraz tu z nami w „gołębniku” XIII LO w Morągu. Ale Oni są, tj istnieją, również w każdym innym miejscu. Jak to możliwe? No rozumowo tego nie pojmiesz, tu tylko wiara (nie mylić z religią) jest w stanie cię wtajemniczyć w sprawy. I tak panie Janie wiedząc, że tych których tu nie ma, to w istocie oni tu są, bo oni są wszędzie, zorganizowałem kilka tygodni temu z ich udziałem wirtualny różańcowy łańcuch modlitewny w intencji naszego klasowego spotkania w 2022 roku. Jak pan widzisz intencja łańcucha okazała się nadzwyczaj skuteczna, bo spotkanie nasze się odbywa (dodane później: i odbyło). Trudno powiedzieć, czy nadzwyczajna skuteczność łańcuch była powodowana tym, że prawie wszyscy uczestnicy byli Istotami, które pozbyły się już swych futer, czy też moje ufutrzone uczestnictwo w łańcuchu dało tak pozytywny skutek, tj w 2022 roku klasowe spotkanie odbyło się. Macie tego dowód w postaci niżej zamieszczonych zdjęć.

 

Ja: no dobrze zdjęcia zdjęciami, ale dwie sprawy:

lista.jpgPierwsza, Piter w świetle tego co mówisz, czy nie powinniśmy zazdrościć tym co już się pozbyli swoich futer mięsno-słoninowych, przecież one coraz bardziej nam doskwierają, psia ich mać.

Druga, dlaczego, Twoim zdaniem na naszym spotkaniu tak niewiele jest istot w formie ufutrzonej? Mam tu listę obecności (na której dopisał żem, gwoli sprawiedliwości, Elę i Jej Witka, bo oni przyjechali w drugim dniu, gdy lista była już sporządzona). Na liście jest tylko 10 osób, a przecież w formie mięsno-słoninowej istnieje nas trochę więcej osób, no nie? Gdzie są ci, którzy mogliby tu być, a ich tu nie ma?

Piter: Janie,  pierwsza kwestia: ja jeszcze nie zazdroszczę tym, którzy już tam są, naprawdę! Moje futerko jeszcze tak bardzo mi nie doskwiera, i życie ma dla mnie jeszcze ten smaczek. Ale wiesz, jestem dużo młodszy od ciebie i reszty klasy i może dlatego. A problem drugi: dalibóg nie wiem dlaczego tak dużo jest nieobecnych. Pewnie kilkoro miało istotne powody swej absencji, ale większość nieobecnych jest nieobecnych z powodu swej gnuśności. Sprawdzę, którzy to, i wystąpię do ministra Przemysława Czarnka, by ich wykreślił z listy uczniów klasy XIa w XIII LO w Morągu. Profesur Czarnek wszystko może! A co cholera jasna, należy im się to!  A na razie muszą nam wystarczyć wydarzenia na spotkaniu takim jakim ono jest.

 

 

Zdjęcia z tych wydarzeń uszeregowałem w kilka grup tematycznych:

- Liceum obecnie: Tu warto zwrócić uwagę na dwie rzeczy, po pierwsze eleganckio wygląd i otoczenie budynku, i jego wnętrze. Za naszych czasów tak nie było. Dzięki komu to wszystko tak wyładniało? Ano dzięki komu? Tak,.. tak dobrze kombinujecie, to dzięki naszemu gienialnemu ministrowi Czarnkowi. Po drugie, jak fajnie i przyjaźnie wyglądają te panie, które kiedyś nazywały się woźnymi, dziś to pewnie serwis menadżerki lub jakoś tak. Za naszych czasów, tj w mrokach PRLu, osoby zatrudnione na stanowiskach woźnych w 87,4% to byli utajnieni pracownicy UB, w stopniu co najmniej kapitana, których zadaniem było gnębienie i dręczenie uczniów. To ostatnie twierdzenie to fundamentalne odkrycie chistoryków z IPN. Warto zwrócić też uwagę na elegancję wnętrza budynku, w szczególności korytarzy, pokoju dyrektorskiego i nauczycielskiego. Na mnie duże wrażenie zrobiło pomieszczenie, w którym wpadało się, by wypalić  papierosa. Nie wiem dlaczego, ale z fotografii domyślam się, że jest to chyba  ubikacja dla osób niebinarnych. Panie ministrze Czarnek, czy mógłby Pan to zbadać, czy to jakiś neomarksizm nie zalągł się w tej budzie?

Lo obecnie.jpg

 

 

- W klasie i z klasą:  Rozpoczęło się jak zwykle, powolnym zbieraniem się ludzi na boisku liceum. Większość na miejsce zbiórki przyjechał swoimi syrenkami i trabantami. Zdaje się, że tylko Marysia O. i Ewa B. przyszły pieszo. Nie wiadomo, czy to ze względów ekologicznych, czy też dlatego, że u tych kierowców nie miały chęci na podwózkę, ;-). Ważne, że tak, czy siak wszyscy co chcieli przybyć to przybyli. Dlatego punktualnie o 12.00 rozległ się dzwonek, który  nas zachęcił do zajęcia dawnych swoich miejsc w gołębniku – naszej izbie klasowej. Jak zawsze Bożenka M. po sprawdzeniu listy obecności, i stwierdzeniu, że jednak nas czemuś mało jest, przeszła do wygłoszenia poważnego orędzia o stanie klasy. W trakcie wygłaszania co i rusz rozlegały się dowcipne (?) wtrącenia i śmiechy. Na zakończenie PT. organizator imprezy wręczył dziewczynom tradycyjny „puk cwietoff”, a dla Bożenki nawet dwa, ponieważ w tym dniu obchodziła ona rocznicę urodzin. Po opuszczeniu gołębnika, a przed pójściem do knajpy Parkowej, parę osób obleciało wszystkie zakamarki budynku, by zobaczyć co się zmieniło. Następnie zaczęła się sesja zdjęciowa, której rezultaty są pokazane poniżej bez zbędnego opisywactwa.  Po tym co się wydarzyło lub dokładniej nie wydarzyło w restauracji „Parkowa”  wszyscy powinniśmy płakać rzewnie . Dlaczego? Otóż, Ewa w którymś momencie wrzuciła genialny pomysł, by każdy na tym spotkaniu opowiedział o dziejach swoich rodziców / dziadków. I zaczęła snuć opowieść, włączył się w to Wołodzia i Piotrek. I w rezultacie nikt nie dokończył swojej narracji. Jednak z tych ułomków, które usłyszałem mogę powiedzieć: „Jezus Maria jakie oni mieli ciekawe, choć czasami pogmatwane losy rodzinne. Jaka szkoda, że nie zostało to jeszcze zapisane, by ślad po tym nie zginął”. Piter jeśli spirytusem movens w naszej klasie, czy mógłbyś wystąpić osobiście do wszystkich, by do dnia takiego to a takiego, przysłali Ci opis historii swej  rodziny (potomstwo, rodzice, dziadkowie). Opis liczący nie mniej niż 6 i nie więcej niż 600 stron A4. Na pewno das się z tych opisów coś zrobić fajnego.  To był apel, a teraz koniec morąskiej części spotkania, czyli każdy do jednej, czy drugiej fury, i do Kretowin.

w klasie.jpg

 

 

- Zbiorowe: No zbiorowe, więc co można jeszcze napisać.

grupowe.jpg

 

 

- Kretowiny: Wspominając, jedli pili i tańczyli, a tym nieobecnym było żal. I dobrze im, cholernikom!. Chociaż, wiecie taki jakiś smuteczek mnie ogarnia. Ciekawość czemu, aa?. To od tęsknicy, Panie. Od tęsknicy.

PS.: Ta tęsknica spowodowała, że zapomniałbym napisać o najważniejszej rzeczy: w Kretowinach w 2022 roku przeprowadzono badania naukowe. Wynikiem tych badań są dwa odkrycia. Pierwsze to odkrycie, że pusta butelka zachowuje się jakby była chora na prostatę, tj strumień z niej nie popłynie lecz, jeśli się postarać to nawet 36 kropel da się z niej wycisnąć (na kilku zdjęciach Wołodzia Kirson w trakcie eksperymentu z pustą flaszką). Drugie odkrycie jest z obszaru językoznawstwa, i jest następstwem pierwszego. Mówi ono, że słowo „butelka” w języku polskim powinno być rodzaju męskiego. Jak widać, Panie Prezesie, neomarksistowski genderyzm wdarł się nawet do językoznawstwa, J.

 

kretowiny.jpg

 

 

- Urodziny w Kretowinach: W tym roku nasz klasowe spotkanie odbyło się nazajutrz po święcie Bożego Ciała i dokładnie w dniu urodzin Bożenki Mikuckiej. No, Ta to ma szczęście, nie dość, że rocznica urodzin na imprezie klasowej to jeszcze do tego zaraz po tak ważnym święcie w kościele katolickim. Nic dziwnego, i tort się znalazł, i flacha metaxy. A co nie wolno, przecież już skończyliśmy 18 lat, no nie?

rocznica.jpg

 

- Czerwone maki: Piter Grygorowicz zauważył, że pojawiające się w miastach łąki kwietne to całkiem niegłupi pomysł, więc założył coś takiego u siebie w ogrodzie. Pytanie za milion szekli: Komu zadedykowana jest łąka Piotrowa? Wołodzia Kirson sugerował, że Ewie, wiadomo dlaczego. Ale przecież dla Ewy w ogrodzie wdzięczyłyby się dzwonki, a nie, za przeproszeniem, czerwone maki. Ja  pomyślałem, że może Jego ogród poświęcony jest prof. Basi Ignatiew (no bo kolory biały, niebieski i czerwony to wiadomo). Ale ten cholernik powiedział, bym puknął się w czoło. Pukłem się, i zacząłem kombinować:  może poszedł On za modnym w obecnych czasach trendem czczenia okrągłych rocznic? A przecież 17 czerwca minęła okrągła rocznica: 78 lat, 5 miesięcy i 13 dni, od pamiętnego zwycięstwa Polaków nad bolszewikami pod klasztorem na górze Monte Casino ;-). Jak wspólnie z Wołodzią zapytaliśmy Piotrka, czy może z tej okazji ten jego ogródek, to odpowiedział, byśmy spadali na drzewo. Złośliwiec jaki!  Więc nadal nie wiadomo komu ON zadedykował kwiaty w swoim ogrodzie. Znasz prawdziwą odpowiedź na pytanie „Komu zadedykowałem kwiaty w moim ogrodzie?” to pisz do Niego. Dla tego kto odgadnie prawdę Piter obiecał rękę wnuczki i pół królestwa.

czerwone maki.jpg

 

0