W. Młynarski, Ballada o dwóch szkołach

Stał na polu facet goły,
wokół
była mroźna nocka,
i tak myślał: są dwie szkoły:
falenicka i otwocka.

Pierwsza bierze rzecz na rozum,
gdy
kto goły, to zmarznięty,
druga mówi: to nie z mrozu,
to przez antyelementy.

Zadek panu odmroziły
różne takie pełzające
ciemne siły, wredne siły,
co
chcą władzy na tej łące!

Czas by z nimi skończyć przecie!
Trza je łapać! - facet woła.
Razem łapmy je, facecie! -
Krzyknie mu otwocka szkoła...

Zaczynając nową frazę
wszystkim państwu chcę wbić w głowę,
że
to hasło: "Łapmy razem!"
słuszne jest i przełomowe.

Oto, choć nasz zadek goły,
choć
się przyszłość ciemno kryśli,
doczekaliśmy się szkoły
mądrej politycznej myśli,

co bałagan na tej łące:
płot
zwalony, most pęknięty,
zwala na te pełzające,
ciemne antyelementy!

Gratulując owej szkole,
podziwiając
ją szalenie,
zgłosić sobie tu pozwolę
jedno małe zastrzeżenie:

Na te antyelementy
trzeba srogo zębem kłapać,
zwalać
na nie winy, błędy,
lecz, broń Boże, ich nie łapać,

bo jak je się łapać zacznie
serio ów traktując temat,
można
stwierdzić nieopatrznie
to, że ich po prostu nie ma...

A poza tym całą gębą
rację szkoła ma otwocka
wymyślona za porębą,
wśród
zmarzłego krzywo błocka.

Ta ballada kończy się tu
i niestety nie ma pointy,
i
nie przez mój brak talentu!
Przez te antyelementy!

 

 

0