Kronika klasy XIa
Uwaga:
kronika będzie uzupełniana przez grupę osób (z Bożenką Mikucką na czele) w
miarę przypominania przez nich poszczególnych wydarzeń szkolno- klasowych.
Tempo uzupełniania uwarunkowane będzie też wolnym czasem i chęciami wspomnianej
grupy.
Klasa |
Rok 1963/64:
1.
Pierwszego
września 1963 roku była niedziela, dlatego rok szkolny dla kilkudziesięciu
osób, którzy w czerwcu tego roku pomyślnie zdali egzaminy wstępne do XIII LO w
Morągu, rozpoczął się w poniedziałek 2 września. Z osób tych stworzona została
m.in. klasa VIIIa, z wychowawczynią Panią Marią Wójcicką. Dyrektor szkoły w tym
czasie nazywał się Jerzy Kołpacki. Natomiast I sekretarzem PZPR wtedy był W.
Gomułka. Sekretarzem generalnym ONZ był U Thant, tylko Bóg wtedy był ten sam co
dziś, zresztą podobnie jak dzisiaj miał? różne imiona (trzeba jednak przyznać,
ze pod imieniem „Mamona” był wtedy rzadko spotykany).
Teraz
widzicie, że byliśmy tak samo pracowici, jak chińskie dzieci w Australii, które
nawet obecnie tj. w 2002roku, jak twierdzi Szycak, są męczeni nauka w szkole 6
dni w tygodni.
2.
Pierwsza lekcja w liceum była lekcja języka
polskiego, poniżej xero strony z zeszytu do tego przedmiotu, anonimowej osoby
X.Y. J, z naszej klasy:
Że co?, że „Magbet” Szekspira? Dziś to nazywałoby się
dysleksja, wtedy to było zapóźnienie cywilizacyjne osobnika, które trzeba było
nadrobić, bo inaczej na zbity pysk repetowało się naukę w danej klasie- w
najlepszym wypadku. Ważne, że na końcu roku u większości osób z Magbetem te
problemy zniknęły, jak to już widać z xero kartki z zeszytu z trzecią lekcją z
języka polskiego. A przy okazji, nie uważacie, że zeszyty wtedy były jakieś
takie bardziej przyjemne w kontakcie z człowiekiem, może poniższe xero okładki
zeszytu z roku 2002 i zeszytu z tamtych
czasów wyjaśnia dlaczego:
3.
Trudno
powiedzieć dokładnie, kiedy, lecz z grubsza można to określić na
wrzesień-październik 1963 rok, na lekcji języka polskiego prowadzonej przez
profesor M.Wojcicką, dowiedzieliśmy się o śmierci Edith Piaf. To nic, ze
niektórzy z nas dowiedzieli się po raz pierwszy, ze taka pieśniarka w ogóle
istniała, jej piosenki szły jakoś tak dziwnie przez nasze życie, a wielu z nas
jak już cos robiło to z takim impetem jakby byli ze szczętem zauroczeniu tańcem
panienki z Milordem.
4.
To
chyba był grudzień 1963 profesor Ferenc- „Ozyrys” przygotowuje z grupą
aklasistów „Antygonę” Sofoklesa. No i co z tego można zapytać? Ano nic,
Antygona była wystawiana w języku oryginalu tj. po starogrecku, a język ten
znał tylko „Ozyrys”. Oczywiście rozumiem, że „Antygona” to nie „Lizystrata”,
więc nie była to żadna awangarda, ale zauważcie w języku starogreckim!
5.
Jest
jesień 1964. Dziewczyny na lekcjach wf idą na spacer nad jezioro. Zbierają tam
owoce śnieguliczki, tarniny i czort wie czego jeszcze. Po powrocie do szkoły na
lekcjach geografii i po niej zaczyna się „wojna” tymi owocami. Oczywiście
wygrywają chłopaki, choć pobojowisko- klasa wygląda opłakanie, ale nic to wszak
to była ostania lekcja, więc wszyscy znikają. Następnego dnia awantura,
dyrektor wzywa wszystkich Rodziców ze swoimi pociechami do szkoły. Po opieprzu,
mamy przez miesiąc sprzątać codziennie klasę. Dziewczyny sa oburzone na
chłopaków, bo „to przecież przez nich” i w ramach nauczki postanawiają się nie
odzywać do tych typów. Milcząca wojna trwa pewnie z tydzień, choć co śmielsze
chłopaki próbowali złamać przeciwniczki bez przerwy zagadując do nich. Wtedy
chyba, po raz pierwszy, przetrenowaliśmy sztukę milczenia w kontaktach
„damsko-męskich”.
O naszym rozwydrzeniu, J,
w owych czasach poczytać możemy w uwagach zapisywanych przez poszczególnych
nauczycieli w dziennikach. Oto kilka opisów naszych dokonań (xero z dziennika
klasowego):
6.
Maj
1964- chyba pierwszy biwak akasy w Kretowinach. Biwakowanie majowe będzie miało
kontynuacje w przyszłych latach i wynikało ono z konieczności udostępnienia sal
dla zdających maturę.
Może to wydać
się dziwne, ale w roku 1964 Kretowiny są jeszcze dzikie. Oprócz stojącego, od
zawsze, studenckiego domku „Baby Jagi”, praktycznie nic tu nie ma, oczywiście z
wyjątkiem jeziora, plaż i sosnowych lasów. Dlatego biwakujemy pod namiotami,
które załatwił któryś z rodziców. Biwaki w latach następnych były bardziej
„ucywilizowane”, tj. domki campingowe, a nie przeciekające namioty. Ale o
jedzenie nadal sami musieliśmy się starać, dlatego m.in. Jasiek T. i Wołodzia
K. wiele porannych godzin spędzają z wędkami nad brzegiem Narie, oprócz
łowienia okoni, uczą Bożenkę M. zbierania w płytkiej wodzie robaków-przynęty,
nazywanych „kłódkami”. Ryb złowiliśmy tyle, że znowu na kilka dni odsunięte
zostało widmo śmierci głodowej. Dziś już nie wiadomo kto i co pichcił na
ognisku ważne, że przeżyliśmy to, a przyjemne wrażenia z tych biwaków pozostały
nam na całe życie. Dziś wydaje się to nieprawdopodobne: byliśmy bez żadnych
opiekunów, pielęgniarek, ratowników, etc. No niby opiekować się miał tata Krysi
Grodzickiej, od którejś nocy nie ma go wcale. Pływamy na czym się da,
najczęściej na tratwach. W dzień, a co gorsza i w nocy. Ewa B. i Marylka M.
wypłynęły aż pod Wyspę Bankową, nie reagują na okrzyki „Ewaaaa lub Marylkaaa
wracajcie” są na tyle bezczelne J, że odkrzykują, że wrócą tylko wtedy, jak je ładnie
zawołamy. Cóż było robić, Bożenka M. krzyczy: „Ewyniuuuu, Marylciuuuu,
wracajcie!!!!!”. I wróciły, takie były cholery.
Widmo głody ;-)), ponownie świeci
nam w oczy. I znowu ryby nas ratują od nędznej śmierci: Maryś Ł., Jasiek T. i
chyba Witek Szaja płynąc łódką trafiają na pegerowskie sieci pełne ogromnych
leszczy. Kilkanaście sztuk ryb kradną i wszyscy smażą je na ognisku. Witek nie
czeka na upieczenie się ryb, zjada ogromnego na poły surowego leszcza,
zapoczątkowując modę na danie pod nazwa „sushi po polsku”.
7. Na koniec roku szkolnego okazało się, że w
następnej klasie nie będzie z nami: Józka Łangalisa i Ryśka Bojarskiego, bo nie byli promowani; oraz Haliny
Kołpackiej- ona zdała oczywiście do następnej klasy lecz musiała opuścić piękne
miasto Morąg z powodu wyprowadzki rodziców. (na podstawie wspomnień Piotrka G.)
Rok 1964/65:
8.
W
klasie IX gdzieś w drugiej połowie 1964 lub na początku 1965 na lekcji języka rosyjskiego
prowadzonej przez profesor Janinę Zubicz miało miejsce samozapalenia się jednej
osoby tj. Jaśka Turulskiego oraz prawie samozapalenia się drugiej osoby tj.
Piotrka Grygorowicza. Samozapalenie nastąpiło po transakcji kupna-sprzedaży
hurtowej ilości metalicznego potasu, przechowywanego w kieszeniach marynarek
obu osobników w zwykłym papierku. Zapalenie się potasu największe szkody
spowodowało marynarkom oraz psychice naszej rusycystki.
9. Mirek Gołębiewski, nasz klasowy "Murzyn" przechodzi
dość poważna, w tamtych czasach, operacje chirurgiczną, która szczęśliwie dla
wszystkich przeżył.
10. Jesień 1964- Zjazd
absolwentów LO z okazji 20 lub 25- lecia Szkoły. Wiele osób pomaga w
organizacji tych uroczystości. To na tą uroczystą akademię w Auli Marek Szabla pisze pamiętny wiersz.
11. Choinka klasowa, każdy był Mikołajem dla
kogoś innego. Bożenka M. została uraczona przez Mikołaja, jakimś
słownikiem/encyklopedią techniczną- wielce potrzebną dla rozwoju jej
zainteresowań humanistycznych, Jasiek T. za to dostał wszystkie tomy
"Lalki" Prusa- dla pogłębienia jego wiedzy przyrodniczej. Janka L. od
Mikołaja (niektórzy podejrzewają o ten
niecny czyn Witka) super ogromną bombonierkę,
której zawartość jakoś dziwnie szybko zniknęła, bo każdy uważał, że „kradzione
nie tuczy”. Tak to działały Mikołaje w
owych czasach.
12. Basia Kierys w szpitalu (?). W tej to
instytucji, Basia, po rozmowie z „Bemolem”-
na temat swojej oceny z matematyki-
poznaje smak wojny psychologicznej.
13. 13. W morąskich kinach głośny film „Harakiri”.
Kina wyświetlające ten film masowo nawiedzane przez aklasistow. Rodzice Ewy B.
i Witka Szaji przyczynili się do tego, że film ten pozostał na zawsze w pamięci
ich dzieci. Nie z powodu jakichś walorów estetycznych filmu, oczywiście.
14. Na
koniec roku szkolnego okazało się, że w następnej klasie nie będzie z nami- z
różnych przyczyn- następujących osób: Bożeny Kozłowskiej, Krysi Walencik,
Mirosławy Bogackiej, Marii Ogonowskiej oraz Krzyśka Szczerbuka. Ten ostatni
przez całe półrocze cieszył się z tego, że w związku z przeprowadzką naukę
będzie kontynuował aż w Olsztynie ;-). Maniek Ł. Z powodu tej przeprowadzki był
w czarnej rozpaczy, bo w ten sposób tracił kumpla z jednej ławki. (na
podstawie wspomnień Piotrka G.)
Rok 1965/66:
15. 1 wrzesień 1965 nasza nowa wychowawczynią została profesor
Irena Glabas, która była jednocześnie polonistką w naszej klasie.
16.
Do Xa klasy przeniesieni zostają dwaj osobnicy rodzaju męskiego, którzy w
przyszłości w dużym stopniu kształtować będą obraz naszej klasy. Osobnicy ci to
Marek Szabliński-”Szabla” oraz Rysiek Mosiewicz-, „Mosiek”. Swoje przybycie do
klasy zainaugurowali zjedzeniem słoika musztardy z bochenkiem chleba (2 kilowe
wtedy) z żywymi, dorodnymi ślimakami winniczkami. Wszystko to działo się w
scenerii opustoszałej szkoły. Kilka dziewczyn widząc to dostało mdłości. Alka
Sobolewska wykrzyczała, „Ja już Ciebie nigdy w życiu nie pocałuję”. (Dopisek po
latach: trudno powiedzieć, czy słowa dotrzymała!). Protestów ekologów nie było,
bo w tamtej epoce ekologów w ogóle jeszcze nie wynaleziono.
17.
Trzeba przyznać, ze przybycie do klasy Xa- Mariusza Łacińskiego i Marie
Szuchyty odbylo się bez żadnych emocjonujących wydarzeń. Tym pierwszym
(Mariuszem) cieszyła się okropnie Krysia G., natomiast ta ostatnia osoba
(Marie) była zawsze taka smutna, cicha i ciągle zamyślona, ze tylko cud
sprawił, ze wszyscy ja zauważyli, a już szczególnie profesorka od francuskiego,
stąd imię- Marie.
18.
Koniec 1965 lub początek 1966: aklasa angażuje się z własnej
nieprzymuszonej woli, na wniosek kilku nawiedzonych- w akcję potępiającą
Episkopat Polski za wysłanie listu przepraszającego do Episkopatu Niemiec.
Patrząc z dzisiejszej perspektywy może trochę jest nam głupio, ale pocieszające
jest to, że strona potępiana przez nas wtedy, popełniała w ciemnych czasach
swych dziejów jeszcze bardziej haniebne czyny niż nasz głupawy gest klasowego
potępienia.
19.
Klasa X rok 1966 (?): powstaje zespól bigbitowy „Ketony” w którym większość
osób to aklasiści.
20. Janusz
Hoffman- "Fifi" przeprowadza pierwsze udane próby z wystrzeleniem
rakiet (amatorskich, oczywiście amatorskich) na paliwo stałe. Silnik rakiety- z
łuski do naboju myśliwskiego, paliwo- mieszanka 1:1, cukru pudru z saletrą
potasową, i popatrzcie za kilka lat ludzie na Księżycu :-)
21. Na
koniec roku szkolnego okazało się, że w następnej klasie nie będzie z nami- z
różnych przyczyn- następujących osób: Wojtek Moszczyński, Gienek Juranek i Ela
Wróblewska. Większość męskiej połowy klasy była przygnębiona wiadomością, że w
Xa klasie nie będzie czołowej emancypantko-feministki klasowej i do tego
dziewczyny o takiej urodzie, tj. E.W. (na podstawie wspomnień Piotrka G.)
Rok 1966/67:
22. 22 października 1966 wszyscy bierzemy udział w
uroczystościach związanych z nadaniem imienia Szkole. Zagościło z tą datą w
szkole popiersie Kruczkowskiego, które przez niektórych traktowane było jako
talizman wielkiej mocy (przed klasówką pociągnięcie za nos „Kruczkowskiego”-
miało podobno gwarantować dobra ocenę z tejże klasówki. Dlatego po pewnym
czasie nos „Kruczkowskiego” stał się bardzo błyszczący).
23.
Koniec
1966 lub początek 67 wycieczka do Warszawy, w programie m.in. zwiedzanie Sejmu
i innych ówczesnych atrakcji miasta Warszawa J. Opiekunem wycieczkowiczów jest profesorka
Dróżbiak (od WF dziewczyn pani), córka znanego lekkoatlety, która zaraz po
skończeniu AWF rozpoczęła pracę w naszym liceum. Ten ostatni fakt umożliwił jej
załatwienie dla nas noclegów w akademikach AWF. (na podstawie wspomnień Piotrka G.)
24. W XI klasie wiele osób odkrywa urok wagarów.
Robi się to nagminne, nawet osoby potulne i dobrze ułożone potrafią uciec z
lekcji, np. uwaga w dzienniku z dnia 5.04.1967 roku: „6 uczniów uciekło z
lekcji”.
25. 2 lutego 1967- studniówka ! Dziewczyny wystrojone (granatowe
spódniczki i białe bluzki lub „małe czarne”- cokolwiek to znaczy), chłopaki w
garniturach. Jest oczywiście „polonez i tańce do północy. Chłopaki pod wodza
Witka Szaji trochę raczą się czymś tam, ale wszystko jest utrzymane w dobrym
tonie, żadnych za przepraszeniem ekscesów, to przecież jeszcze nie te czasy.
Chyba czujemy się cholernie dorośli, psia mać.
Od tej imprezy zaczyna się szaleńczy czas cotygodniowych
prywatek u Basi Kierys i czasem konkurencyjnych u Basi Poźniak. Szczególnie po
ogłoszeniu wyników matur pisemnych nie możemy wybrać na której się bawić. Więc
najpierw u Basi P., potem przemieszczamy się do B.K. i balujemy do białego rana. Jest
prawie cała klasa, z wyjątkiem „wyjątków”. Już czujemy niechybność rozstania. Chyba tam wytrenowaliśmy w sobie
umiejętność znakomitego bycia z sobą i bawienia się w swoim towarzystwie.
26. 2 marca 1967-wycieczka do teatru im
S.Jaracza w Olsztynie na sztukę „Dancing w kwaterze Hitlera” wg głośnego i
koniunkturalnego wtedy opowiadania A. Brychta. W Olsztynie „Szabli” udało się
znaleźć wymarzone buty robione w stylu butów Wikingów ;-), z tego szczęścia tak
się biedaczysko ubzdryngolił, że w czasie wchodzenia do teatru nie panował nad
swoimi reakcjami emocjonalnymi w kontakcie z bileterką (dziś wielu
powiedziałoby, że kontestował Brychta). W drodze powrotnej nowo kupione buty
były pilnowane przed zaginięciem przez Bożenkę Mikucką, która też
dotransportowała Marka do pociągu. Niestety sprawa reakcji Szabli stała się na
tyle głośna, że w ramach jej wyciszania, i innym ku przestrodze :-), Rada
Pedagogiczna usunęła Marka Szablę z liceum (przed samą maturą!).
27. Matura rozpoczęła się dnia.............. .
Każdy zdawać musiał egzamin z języka polskiego i matematyki (pisemny i ew.
ustny), historii, języka obcego i przedmiotu do wyboru (ustne). Tematy z
polskiego były następujące:
............................................
28. W poniedziałek 17 maja 1967 roku, a więc na miesiąc przed urodzinami Bożenki
Mikuckiej, uroczyste zakończenie
edukacji klasy XIa w morąskim
liceum. Większości osób z klasy nie dostała do łapy świadectwa maturalnego, gdyż to ostatnie powędrowało wraz ze stosownymi papierami na
uczelnie, na których już
w lipcu zdawaliśmy
egzaminy wstępne.
W momencie kończenia naszej edukacji licealnej wychowawczynią była Pani Irena
Glabas, dyrektor
szkoły
29.
17 czerwiec 1967 roku- bal maturalny. Wszyscy są szalenie dorośli. Wiele
dziewczyn w „dorosłych fryzurach”, jasnych lub białych sukienkach. Wyróżniaja
się Basia Kierys I Wieśka Szafran- są w syfonowo zwiewnych sukienkach o podobnym kroju. Wyglądają bardzo szykownie.
Już nikt nie kryje się z „oranżadą”. Chyba jednak nie jesteśmy tacy radośni-
przed nami egzaminy na studia.