Dla udokumentowaniu wartości posiadanych przez nas zdjęć z okresu „niebieskiej” przeszłości licealnej, RPO zleciła przeprowadzenie wywiadu z dr Jeremiaszem Ostoja-Prawdziwkiem z Zakładu Dokumentacji Mechanicznej w Archiwum Akt Nowych w Warszawie. Wywiad przeprowadził Ewaryst Ptaszek Wyższej Szkoły Dziennikarstwa i Mediów.


 

E.Ptaszek:Panie doktorzepoświęcił Pan cały weekend na obejrzenie i ocenę kolekcji zdjęć zgromadzonych przez absolwentów XIII LO w Morągu z klasy XIa z roku 1967. Jak z poznawczego i naukowego punktu widzenia ocenia pan ta kolekcję? Czy wnosi ona wiele nowego do naszej wiedzy o tamtych czasach?

J.Ostoja-Prawdziwek: Nim przejdę do odpowiedzi na tak sformułowane pańskie pytanie, dobrze będzie trochę informacji wprowadzających. Otóż warto by Pan, jak i pańscy czytelnicy, uświadamiali sobie, iż współczesna archiwistyka to potężna gałąź wiedzy korzystająca nie tylko z lupy i miotełki, ale też ze wspaniałej aparatury badawczej pozwalającej właściwie w 100% zobiektywizować nasza wiedzę uzyskaną na podstawie materiałów archiwalnych. Tyle tytułem wstępu, a teraz odpowiedź na pytania.

Niewątpliwie kolekcja ta jest jedną z wielu, jakie są rozproszone wśród Polaków, ale powiadam panu, jedynie ta kolekcja pozwala sformułować tezę: „klasa XIa z roku 1967 morąskiego liceum była najbardziej reakcyjną klasą w całym tym, jak mu tam, PRLu. To klasa komunistycznych janczarów”.....

E.P.: no wie Pan tu już Pan się wygłupia. Komunistycznych janczarów, dobrze usłyszałem?. Gdzież Pan doktorze dopatrzył się tego. Przecież to absurd i bzdura!

J.O.-P.: Gdzie? Wszędzie proszę pana. Wszędzie. Z każdego zdjęcia to wyziera.

E.P.: Proszę śmiało. Tylko bez wodolejstwa.

J.O.-P.: Weźmy przykładowo to zdjęcie[i]: Co Pan widzi? 

E.P.: no grupowe zdjęcie. Sam mam podobne. Moja klasa fotografowała się w kolorach. Dlatego moje, nie wygląda tak dostojnie staro.

J.O.-P.:Kolory, właśnie. Czy pan wie, że na zdjęciu tym co najmniej 83% osób nosi krawat, ale kolor tegoż krawata, aż u 64% osób jest na pewno czerwony, a u pozostałych 19% najprawdopodobniej czerwony. Czy ten kolor i te liczby coś panu mówią?

E.P.: zmusili biedaków. Przecież nie powie Pan, że nie zmuszali. Sam oglądałem kroniki filmowe, gdzie nawet L.Wałęsa zmuszony, maszerował w pochodzie 1-majowym. 

J.O.-P.: Osoba, która pan wymienił nie ma tu nic do rzeczy, dlatego proszę nie zbaczać. Zmusili pan mówi, a tu na tym zdjęciu tą niewinnie wyglądającą osóbkę[ii] też zmusili?

E.P.: tym razem nie rozumiem. Co jest niestosownego w tym zdjęciu, wg Pana?

J.O.-P.: Ta panienka trzyma słuchawkę w lewej ręce...

E.P.: powoli, powoli. Ja widzę wyraźnie, i sądzę, że każdy potwierdzi to, ona trzyma słuchawkę w prawej ręce.

J.O.-P.: To złudzenie, współczesna aparatura archiwistyczna odkryła fałszerstwo polegające na lustrzanym odbiciu zdjęcia. Otóż powiem panu, że w lewej ręce słuchawkę trzymali tylko służalcy tamtego systemu. Często wręcz agenci. Otóż domyślam się, na podstawie pozostałych fotografii z kolekcji, że osóbka ta składa meldunek lub rozkaz dla specgrupy, która za chwile wyruszy, by wykryć wroga komuny. Ot, niech pan spojrzy na tę fotografię[iii]. Czy nie układa się to logiczną całość.

E.P.: wyraźnie widzę grupę młodych ludzi, którzy być może urwali się z lekcji, by popiknikować sobie w plenerze.

J.O.-P.: Grupa, a czy pan zauważył jak osoby tej grupy intensywnie się w coś wpatrują. Twierdzę, że dostali telefoniczny rozkaz zlokalizowania i rozpoznania wroga tamtego systemu. Dlatego z takim zaangażowaniem go wypatrują. Powtarzam, jeśli te osoby były z tej pożal się Boże klasy XIa, to była najbardziej reakcyjna klasa w PRL. Przypominam panu, że służby tamtego systemu były nadzwyczaj efektywne. O proszę to zdjęcie[iv] pokazuje, że ta specgrupa odszukała wroga i został wysłany oddział dla jego likwidacji. 

E.P.: tu na tym zdjęciu? Likwidacja? Toż to chyba kartoflane wykopki.

J.O.-P.: Pozwala pan sobie na głupie żarty, a tu nie ma nic śmiesznego. Tu wyraźnie przecież widać, że ludzie tej brygady nic nie wykopują, a raczej zakopują! ....np. ciało jakiegoś patrioty, który przez zielona granicę przedarł się, by nieść nam otuchę. Czy pan wie, ile w ten sposób zaginęło bez wieści? Setki tysięcy, setki tysięcy proszę pana.

E.P.: tysiące? W latach 70, tysiące? Chyba Pan wyolbrzymia.

J.O.-P.: Pan zapomina, że tendencja do wyolbrzymiania to wasza, dziennikarska, specjalność. Mnie cechuje chłodny naukowy obiektywizm, archiwisty. Ale nawet ten chłód nie pozwala mi czasami spokojnie zasnąć po obejrzeniu zdjęć obrazujących krwawą rozprawę z przeciwnikami PRL. Oto przykładowe zdjęcie[v], proszę dokładnie je przeanalizować.

E.P.: co tu analizować? Pewnie lekcja P.O., czy innego poważnego PCK. 

J.O.-P.: Proszę nie ironizować. Sytuacja musiała być poważna, skoro w brygadzie bojowców tamtego systemu była ranna, która transportują, aż dwie jej wspólniczki. Gdzie? Chyba pan widzi ambulans sanitarny i jakiegoś umundurowanego siepacza tamtego systemu.. O, a tu mamy tą kontuzjowaną osobę już w ambulansie, a cała specbrygada świętuje swoje parszywe zwycięstwo, pozując do tryumfalnej fotografii. Wystarczy jeszcze tylko, jak zwykle, napisać meldunek dla odpowiedniego nadzorcy i można się bawić do zatracenia ojczyzny. No proszę, fotograf uchwycił nawet moment pisania[vi]. Proszę zwrócić uwagę, że piszą wszyscy uczestnicy akcji, 

nadzorca to porówna i jednych awansuje, innych ukarze. To była perfidia tamtego systemu: kij i marchew na każdym kroku.

E.P.: nie sądzi Pan, doktorze, że osoby przedstawione na tych zdjęciach mogą pisać, po prostu, jakiś egzamin. Bez żadnych podtekstów szpiegowskich, czy politycznych. 

J.O.-P.: Widać, że pan nie czuje tamtego systemu. Kto wtedy z takim zaangażowaniem na twarzy pisał egzamin? Czy zdaje pan sobie z absurdalności pana sugestii. Wtedy każdy patriotycznie nastawiony Polak kontestował egzaminy, szminy, i wszystkie inne pierdoły. Takie zaangażowanie w pisaniu cechowało tylko bezwolnych niewolników i janczarów systemu. Oni wiedzieli, że pisząc, warto się postarać. „Pravilno” napiszesz- „butiłku chlebnovo kwasa połuczysz:”. „Oczeń pravilno” napiszesz to i „sovietskim szampanskim” władza tobie wynagrodzi. I proszę, mamy tu na pierwszej fotografii[vii] tych co, swoim raportem, zasłużyli jedynie na kwas chlebowy, natomiast na drugim zdjęciu[ix] bawią się ci wyróżnieni szampanskim. 

 

 

E.P.: wprost wierzyć mi się nie chce, Pan poważny naukowiec –archiwista twierdzi, że praktycznie cała grupa przypadkowych osób szmaciła się dla łyka głupiego kwasu chlebowego lub wątpliwej jakości ruskiego szampana? 

J.O.-P.: Oczywiście, że nie. Oprócz wspomnianych „dóbr” ówcześni zarządcy naszej Ojczyzny po całej akcji organizowali gremialne igrzyska dla wszystkich. O właśnie tu ma pan fotografie[x]z tego typu imprezy. Jakiś zespolik, prymitywna namiastka zachodnich grup big bitowych, zapewne grający muzyczkę w stylu zespołu mandolinistów PR Eugeniusza Ciukszy, zabawia „bohaterów” walki z wrogiem systemu. 

E.P.: zaraz, zaraz, ten zespolik wg moich informacji- to dość znany w tamtych latach i tamtym terenie zespół big bitowy „Ketony”. Nie grał on w stylu Ciukszy lecz normalną cywilizowaną muzykę. Znawcy pisywali, że grał nie gorzej od naszych „Niebieskoczarnych”, czy ichnich „The Shadows”.

 

 

 

J.O.-P.: Ciekawe... A czy pan wie, od czego utworzona została nazwa tego zespołu, bo według mojej informacji jest to zbitka słowna pochodząca od wyrażenia „Komunisticzeskije tony”. Tak proszę pana, takie to były czasy, komunisticzeskije tony.

E.P.: To jakaś paranoja. Przecież to bzdura. Ketony, to ketony. To takie związki chemiczne, czy inne świństwo, nie mające nic wspólnego z polityką, komuną, czy sowietami.

J.O.-P.: Powoli, tylko powoli. Od oceny, czy coś ma wspólnego  z komuna, czy nie, jestem ja- archiwista, bo posiadam znacznie większe możliwości weryfikacji niż pan, lub inny przypadkowy dziennikarz. A ja widzę nie tylko to jedno zdjęcie lecz całą serie powiązanych ze sobą.  Tworzących całość. Oto proszę popatrzyć na inny obrazek pana„k- tonów”[xi]. Co pan widzi? 

            E.P.: No gitarzysta chwyta się za serce. Różnie zachowują się duzi i mali artyści w czasie swoich występów. M.Jackson w czasie swoich koncertów chwyta się za krocze, to ten chyba może łapać się za serce, do cholery.

            J.O.-P.: Móc, to może. Ale czy pan wie, że taki gest został wymyślony w Sovietskim Sojuzie. Okazywały go osoby wyznające swoje bezgraniczne oddanie dla towarzysza J.Stalina. W 98% mogę powiedzieć, że ten pański ascetyczny gitarzysta też okazuje bezgraniczne oddanie. Już nie tow. Stalinowi, o nie. Ale byli przecież następcy tego potwora. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

            E.P.: Naprawdę nie dostrzegł Pan żadnych pozytywnych aspektów w którymkolwiek z analizowanych zdjęć?

            J.O.-P.: Wie pan, długo wydawało mi się, że to zdjęcie[xii] z kolekcji jest moralnie obojętne, a może nawet pozytywne. Jednak jadąc na spotkanie z panem, przypomniałem sobie zdarzenie z moich lat dziecięcych, kiedy z moim śp. ojcem też jechaliśmy pociągiem na wakacje u cioci Augusty w Pacanowie. Przedział był wypełniony zbieraniną ludzi, wśród których wyróżniał się jeden wesołek opowiadający kawały polityczne. Śmieli się wszyscy z wyjątkiem mego taty i pewnego starszego pana, który później okazał się kompletnie głuchym. Próbowałem i ja na początku się uśmiechać, lecz zostałem uspokojony dyskretnym szturchnięciem pięścią ojca pod moje lewe żebro. Początkowo sądziłem, że ojciec nie rozumie dowcipów, dlatego zachowuje kamienną twarz. Sprawa się wyjaśniła na najbliższej stacji: do przedziału wpadło trzech smutnych panów, opowiadacz machnął jakimś papierkiem i pokazując na tych śmiejących się, i z fałszywą gorliwością rzekł: „element antysocjalistyczny, brać ich”. W przedziale zostałem tylko ja z ojcem, oraz głuchy staruszek. Ojciec wiedział, po prostu, kto wymyśla i prowokacyjnie rozgłasza polityczne kawały w tamtym systemie. 

            Ta wycieczka mojej pamięci w przeszłość, uświadamia mi, że to niewinnie wyglądające zdjęcie musi być fotografią ze słynnej szkoły opowiadaczy dowcipów politycznych. Była taka. Była przy KC PZPR, z filiami przy każdym KW. Tak więc niewinnie wyglądające dziewczątka śmiejące się perliście to uczennice prowokacji. Ich siedzący w centrum nauczyciel, dygnitarz, uczy je właściwego opowiadania politycznych wiców. I nazwisko jego przypomniałem, to przecież Leiba Stolzman, znany też pod pseudonimem, jako J.Cyrankiewicz. Proszę więc złożyć moje gratulacje dla osób pokazanych na tym zdjęciu. Jak pan widzi, redaktorze, osoby te robiły maturę w 1967r w klasie XIa, ale na pewno też mogą pochwalić się dyplomem szkoły opowiadaczy dowcipów politycznych.

            E.P.: Słucham tak Pana i nabieram coraz większego przekonania, że jest Pan paranoicznym archiwistą, który wszędzie węszy podstęp komuny, dla którego każdy, kto swoją młodością zawadził o tamten system to bez sumienia prowokator, janczar komuny, inny agent. 

            J.O.-P.:No nie, tu już pan przesadził. Proszę odsłuchać taśmę od początku, czy ja w którymkolwiek miejscu powiedziałem, że wszyscy oni w tej klasie XIa byli bez sumienia? A widzi pan!. Nie. Wręcz przeciwnie, w kolekcji są zresztą na to dowody. O proszę popatrzeć na tę fotografię[xii].

            E.P.: No tak. Ksiądz, grupa młodzieży. A więc pewnie przed chwilą mieli religię. Czyli chodzili jednak na religię.

            J.O.-P.:Oczywiście panie redaktorze, religia była tolerowana. Co prawda, odbywała się zwykle w podziemiu. Na zdjęciu, wejście do podziemia jest zasłonięte nogami młodych ludzi. Ponadto musi pan wiedzieć, że na religię chodziła nie tylkopatriotycznie nastawiona młodzież, ale też prowokatorzy i ci, których zbyt intensywnie gryzło sumienie z powodu współpracy z reżimem. Na zdjęciu zapewne jest ten ostatni przypadek.

Jak więc mógł pan twierdzić przed chwilą, że ja w swym obiektywnym archiwistycznym opisie tamtej klasy XIa nie dostrzegam szczątków sumienia. Przynajmniej u niektórych.

            E.P.: No, paranoja.

J.O.-P.:pan zachowuje się, jak jakiś kursant wikliniarstwa w szkółce dla czubków, a nie absolwent Wyższej Szkoły Dziennikarstwa i Mediów.

E.P.: dobrze zakończmy już ten wywiad. Zamiast podsumowania zostańmy przy mojej subiektywnej obserwacji, że od pewnego czasu czubki są wszędzie. Cała nasza III RP zmieniła się w jeden wielki dom wariatów, i chyba tylko dawne domy wariatów stały się ostoją normalności.

prawa


Co jest na fotografiach

wg naszej subiektywnej pamięci,

a nie wg obiektywnej prawdy naukowej

 

 

 



[i] Niewinnie wyglądające zbiorowe zdjęcie, jakie robiono w klasach XI we wszystkich liceach Polski.

 

  

[ii] Krysia Grodzicka  pozuje do fotografii z telefonem. Fotografia z telefonem, jak wiadomo, była jednym z podstawowych ujęć fotograficznych w konkursach na miss tamtych czasów. Około 15 lat później to ujęcie zostało zastąpione fotografią miss w stroju topless lub bikini.

 

[iii] Nie bujta się, to tylko Wołodzia Kirson z kumplami na wagarach. Kumple to: B.Kosacz- “Marchiewek”; B.Mulicz I L.Ślęczek. 

 

[iv] Tak, tak...Teresa M. i jej brygada na wykopkach w PGR Silin lub Wenecja. W brygadzie zostały zidentyfikowane: Basia Poźniak, Marylka Montowska i Alka Sobolewska

 



[v] Ewa B.z Alką S. oraz Basia P.transportują„ranną” Basię K. w czasie poważnych ćwiczeń PCK.

 

[vi] Osoby wiarygodne przysięgają, że na pierwszym zdjęciu Teresa M., natomiast na drugim, Ela M. I Bożenka M. piszą maturę z polskiego.

 

[vii] Maniek L. & Witek Szaja i reszta wesołej gromadki racząca się, znanym obecnie w setkach odmian, napojem złocistego koloru. Wtedy tylko jedna odmiana i to w kiosku w Kretowinach nie zawsze dostępna. Na zdjęciu od lewej: Andyś Ż., Witek Sz., XXX, Maniek Ł., Emil D. (?), Janka L. (?).
 

[ix] Na balu maturalnym, Janka L. i Basia K. w pewnym momencie ze zdziwieniem zauważyły, że przy nich zabrakło kogoś.

 

 

[x] Ketony” tj. Rysiek Koniar- perkusja, Andrzej Żochowski- gitara basowa, Hubert Zając- gitara wiodąca, Józek Mikucki- gitara i śpiew, Marek Zakrzewski- od wszystkiego. Występują przed ratuszem z okazji święta wiosny, oczywiście. Konferansjerem był wtedy podobno, Marek Szabliński.

 

[xi] Józek Mikucki lubił wyznawać- w czasie występów- swoje uczucia do granej muzyki.

 

[xii] Kółko fotograficzne w klasie VIII prowadził nieodżałowany M. Kuratczyk- „Miś”, dla innych „Gruby”. Wydawało się, że kółko jest rodzaju nijakiego, a tu patrzcie, właściwie to rodzaj żeński. Oddałbym połowę królestwa, oraz rękę córki- za tak szczęśliwy i naturalny uśmiech, jak ten u tej drugiej od lewej damy w czerni. Fotografował kółko, wypróbowując swój nowy aparat, Witek Szaja.

 

[xii] Po lekcji religii. Obecność Marie Sz. wskazuje, że zdjęcie musiało być robione co najmniej w X klasie. Na zdjęciu w trzecim rzędzie od lewej: Edzio Korczakowski, Maniek Łoginow, Bożenka Mikucka, Andyś Żochowski; w drugim rzędzie: Irka Ławrynowicz, Ela Górska, Ksiądz dobrodziej, za nim wyżej- Marylka Montowska, niżej Krysia Kołakowska, wyżej- Teresa Dymek-"Mgiełka", niżej Marylka Rublewska, dalej Marie Szuchyta i Janka Lewarowska; rząd pierwszy od lewej Teresa Miernik, Alka Sobolewska, Ela Machaj, Basia Poźniak i Ewa Bruziewicz.

 

 

0